6 grudzień 2003

Żarcik saficki

Autor: elkaone. Kategorie: Moje wiersze; Wiersze niepoważne .

Spleciony warkocz jak piękna helisa

chciałby się rozpleść, a nie smętnie zwisać,
jak jakiś sznurek, na którego końcu
suszy się w słońcu,

wciąż zapleciony, zanim go fryzjerzy
zdejmą ze sznurka, strefią jak należy,
przepiękną treskę czyniąc ku ozdobie
ważnej osobie.

Lubił się wymknąć czasem spod kontroli,
rozsypać dziko i pląsać do woli,
lub na poduszce omdlewając błogo
uwodzić kogo.

Ach, gdzie te czasy, kiedy to panienka
bez jego splotów, chociaż w pasie cienka,
niewiele warta była dla chłopaka,
bo byle jaka.

Już chyba wołałby zaraz po ścięciu
spłonąć w kominku; nie myśleć o księciu
z bajki, co sploty potrafił docenić
i się ożenić.

Kapią łzy smętnie ze sznurka powoli,
a warkocz uczy się do nowej roli,
kiedy w kok spięty boleśnie szpilkami
kogoś omami,

że to uroda prawdziwa, nie maska,
że nowa pani piękna, jak z obrazka,
choć podejrzenie spod treski wyziera,
że lampucera.

Spleciony warkocz jak piękna helisa
chciałby się rozpleść, a nie smętnie zwisać,
ale dziewczyna przed lustrem przymierza
buzię na jeża.

6.12.2003

Zostaw komentarz

Kategorie

Linki poetyckie

Ludzie i miejsca

Archiwa