5 październik 2013
Vive le roi
Autor: elkaone. Kategorie: Moje wiersze .
Słońce ogromne, niskie i czerwone jak malina.
Nie widywaliśmy takich słońc jesienią.
Były blade i płaskie, dzisiejsze nabrzmiało
opuchlizną gardeł i gorączkowymi wypiekami.
Wiatr spycha je nieubłaganie w dół,
a ono kurczowo trzyma się horyzontu.
Cóż, niełatwo jest odchodzić, nawet maligna
wydaje się lepsza od utraty blasku.
Wraca odmienione, przewierca oczami
na wylot ociężałość chmur.
Dziwi się ranek coraz wyżej,
a my dziwimy się wraz z nim.
Komentarze (6)
Joanna:
5 paź 2013 o 15:20.
pięknie napisałaś, Elżbieto.
marek kołodziejski:
6 paź 2013 o 14:57.
Malinowy król, któremu obcięli głowę. Biedny król, o którym polski poeta Wilhelm Kostrowicki napisał „słońce ścięta szyjo”, a napisał to równo (plus-minus) sto lat temu. Więc od tak dawna trwa egzekucja, a król wciąż gra w swoją grę, krwawi i nie umiera. Czy można uwierzyć w taką śmierć?
Więc, niech żyje król i aby do wiosny.
elkaone:
6 paź 2013 o 15:07.
To pewnie dlatego wydał mi się nieco demoniczny, całkiem inny niż w piosence. I takiego próbowałam zapisać. Wiosną wróci jaśniejszy i odmieniony. Dzięki, Marku.
Dorota:
8 paź 2013 o 11:12.
bardzo lubię takie gry skojarzeń. interesująca synteza kilku płaszczyzn poprzez smakowity koncept personifikacji solarnej Słońce – archetyp życia i wieczności – pracuje w kole przemian jak szalone w tym wierszu. moja przyjaciółka mawia: każda zmiana musi być postępem, choćby zdawało się inaczej, w przeciwnym razie świata dawno by już nie było.