14 grudzień 2001

Salieri

Autor: elkaone. Kategorie: Moje wiersze; Wiersze poważne .

?…gwarancja, że choć jedna zasłona, nie zdarta

do szczętu płyta, przetrwa; że zawsze uchyli

jakieś okno czy wyrok ta aria Mozarta?  (St. Barańczak)

Sam nie wiem – bardziej mnie przeraża czy zachwyca
Nasz mały Wolfie – chichoczący błazen ten.
Błagałem Boga, był zajęty, nie usłyszał,
Sprawiał, by smarkacz zapamiętał boży sen.

Ten, który wyśnił w brzuchu, który śni się wszystkim,
Lecz go zapomnieć dzieciom każe chytry Bóg.
Po to aniołów swych przysyła nad kołyski,
By tylko anioł boskie pieśni śpiewać mógł.

Naczynie grzechu i świętości – mały Wolfie
Rzyga mieszanką gówna z pięknem cały dzień.
Ten mischung strasznie cuchnie, kiedy łowię perły,
Które ten błazen tak niedbale wrzuca weń.

Ja każdą perłę rodzę cierpiąc, jak ostryga,
Gdy ziarnko piasku wprost przeżera mnie na wskroś.
On jednym dźwiękiem sprawia, że natychmiast widzę:
Znów falsyfikat; znowu Bóg mi rzucił kość.

Błagam i bluźnię, znowu bluźnię, znowu błagam,
Lecz On nie słyszy, stale w uszach dźwięczy mu
Aria Królowej Nocy, śmiechy Papageno,
a eine kleine wciąż kołysze go do snu.

Ale ja sprawię, że Wolfiego zbudzi krok,
Krok Komandora, który dotąd budził mnie,
Każe umierać w samotności, z wolna, wciąż,
Zmaże mu wreszcie z ust ten śmiech, odbierze sen.

Umrze…już umarł, Boże, czemu tu tak cicho?
Jak dopuściłeś, żebym zepsuł boski plan?
Śmiejesz się? Prawda, masz go już przy sobie dzisiaj.
Ewige leere pozostanie tutaj nam.

14.12.2001

Zostaw komentarz

Kategorie

Linki poetyckie

Ludzie i miejsca

Archiwa