16 maj 2007
Ryba św. Piotra
Autor: elkaone. Kategorie: Moja proza; Varia .
Szarzało, gdzieniegdzie łamały tę szarość smugi czerwieni. Jakoś nie było widać ich w wodzie, jakby jej szarortęciowa srebrzystość pochłaniała kolory, marszcząc się niespokojnie.
Taras oświetlony tylko drżącymi płomykami świec wtapiał się w szarość, nie łamiąc jej bezczelną współczesnością elektryczności. Zmęczeni całodziennym zwiedzaniem wpatrywaliśmy się cicho w wodę i każdy widział co innego. Oni – Morze Galilejskie, jedyny zbiornik wody pitnej. My – Jezioro Genezaret. Wyglądały tak samo. A przecież dzieliły je dwa tysiące lat. Dziwne były te światy równoległe.
Zamówiłyśmy rybę św. Piotra. Kto oparłby się takiej pokusie? Mogła okazać się fiaskiem gastronomicznym, ale co innego wypadałoby tu zjeść? Spełniła jednak nasze najśmielsze oczekiwania. Krucha, biała, soczysta, rozpływała się w ustach. Udała się Piotrowi ta ryba. Nic dziwnego, że zabrał ją ze sobą na zawsze.