6 sierpień 2011
Korzenie poezji
Autor: elkaone. Kategorie: Moje wiersze .
Sobota. 6 rano. Wizg piły mechanicznej
walczy o palmę pierwszeństwa
z dwoma właścicielami psów. Panowie górą.
Walka kogutów, podwórkowa erudycja na wysokim c.
Psy sekundują im nieco ciszej, świadome
swojego miejsca na drabinie ewolucji.
Ja też próbuję walczyć. Bezskutecznie.
Sen odpływa i nie chce wrócić
mimo wytrwale zaciskanych powiek
i nieudolnych prób opróżnienia umysłu,
w którym rośnie wiersz.
Wiersz pcha się bocznym wejściem
i koniecznie chce być o czymś ważnym, zadufek.
A co może być ważniejszego od poranka
przeciętego na pół piłą łańcuchową?
Komentarze (2)
kołodziejski:
6 sie 2011 o 18:01.
Matko! To we Wrocławiu poranki tną piłą łańcuchową? Zgroza! A, co im ten poranek zawinił?
Dobra, dosyć żartów.
Pojechałaś po konwencji tego i tamtego, i w ostatecznym rezultacie wyszedł poważny wiersz z leciutko przymrużonym oczkiem.
Fajnie
elkaone:
6 sie 2011 o 18:13.
Ano tną, musi nie lubią.
Oczko to nawet wściekłe było, bo zaspane, ale uznało, że tak nie uchodzi, więc spojrzało z ironią