17 maj 2008
Głosy
Autor: elkaone. Kategorie: KasiaKam (Katarzyna Kobylińska); Wiersze przyjaciół .
z rozsypanej nad ranem rosy ptasich śpiewów
las wyłania się krucho, ostrożnie, po warstwie,
dziurawiony seriami dzięciolego gniewu.
zielonością rozpiętą na kukułek łgarstwie
kołysze się przejrzysta, koronkowa, dzwonna
młodych sosen drapieżność. cicha i postronna
smak cudu odnajduję. w tej huczącej wrzawie
czuję się taka drobna jak owadów plama
zaznaczona kolorem w niebotycznej trawie.
otwiera się przede mną najtajniejsza brama.
idę wolno ku skarpie, co nad rzeki pręgą
zawisa i przywabia żabich łkań potęgą.
szable matowej mierzwy szybko wodę tnące,
między tonią zapadłą w niepamięć, a błotem,
którego grzbiet popękał pod palącym słońcem,
zdają się naostrzone stokrotnym rechotem.
zapadam się jak rzęsa w leśne trzęsawisko.
południa zapominam. słucham. wieczór blisko.
wracam do wsi. pomiędzy bzów kuliste grzywy
wtacza się, tuż nad ziemią krów pękatych skarga
mrucząca i żałosna. echem nieszczęśliwym
przedwieczorne powietrze napełnia, bzem targa.
przysiadam zasłuchana. chłód wolno narasta
przesuwa się nad ogród, jak chmura pierzasta.
nocy głęboki szafir ponad ziemi falą,
skropiony gwiazd płonących niebieskawym drganiem
wsi końce łączy śpiewnie z niezmierzoną dalą,
nad prostokątem okien, nocnym psów szczekaniem.