30 listopad 2005
Tłuszcz
Autor: elkaone. Kategorie: Moja proza; Varia .
Nie dość, że mogłam z nią rozmawiać tylko po angielsku, to jeszcze czułam się, jakby mówiła w zupełnie nieznanym mi języku. Tak egzotyczne było to, o czym mówiła; to, czego po mnie oczekiwała. Mówiła: musimy tam pojechać. Musimy. Przecież my wszyscy z niej. Nie my, tylko ty, protestowałam. To twoja babcia, nie moja.
Pojechałyśmy. Miejscowość była równie obrzydliwa, co jej nazwa. Na nieporadnie udającym nowoczesność budynku dworca, z bufetem zaopatrzonym w bigos i pierogi ze skwarkami, widniała dumnie nazwa: Tłuszcz. Jak można tak nazwać miasteczko? Domy zdawały się być nim oblepione. Może to był tylko zastarzały brud, ale skojarzenia z tłustymi patelniami nasuwały się nieuchronnie.
Niczego nie poznajesz? – dopytywała się desperacko. Jak mogę coś poznać? Do wczoraj nie słyszałam o istnieniu takiego miasteczka. Nikt nigdy nawet o nim nie wspomniał.
To niemożliwe, protestowała, niemożliwe, przecież oni wszyscy tam żyli, może zachował się jakiś ślad, jakaś pamięć.
Minęłyśmy nędzny parczek. Rachityczne drzewa obsikiwane przez zapyziałe psy, ławki obsiadłe przez miejscowych koneserów beczkowego, nowe bloki, a właściwie bloczki. Wracajmy, mówiłam, zobacz, tu się nie zachował kamień na kamieniu, wszystko jest nowe. Ale ja mam zdjęcie, zobacz, to był dom mojej babci, prowadziła w nim sklep.
Pociągnęła mnie dalej. Na bocznej ulicy stał jeden jedyny dom. I wyglądał, jak ten. Zobacz, zobacz, gorączkowała się, to stary dom, zapytajmy, może ktoś ją pamięta! 50 lat po wojnie? Przecież nikt już nie żyje z tych, co tu mogli mieszkać. Daj spokój! Gwałtownie szarpała mnie za rękaw. Zobacz, tam na schodach siedzi taki staruszek, może on coś wie? I – zobacz – tu nadal jest sklep!
Staruszek wyglądał jak zasuszona mumia, uwędzona w dymie palonego jednego z niezliczonych zapewne w jego życiu „Sportów”. Patrzył spode łba na dwie paniusie, szwargoczące w jakimś obcym języku. Czego tu? – mówił jego wzrok.
Przepraszam, zagadnęłam nieśmiało, czy pan tu może mieszkał przed wojną?
Mieszkałem, a bo co?
A czy ten dom stał tu wtedy? Pamięta pan może, co tu było?
Co mam nie pamiętać. Taka jedna ładna Żydówka miała sklep.
Nie musiałam tego tłumaczyć. „Żydówka” – to było słowo zrozumiałe nawet dla urodzonej w Ziemi Obiecanej.
Ciężko usiadła na schodach prowadzących do sklepu i rozpłakała się. „One house, unbelievable, only one house, could you imagine?”
Niebo nad Tłuszczem pojaśniało.
30.11.2005
Komentarze (2)
ola:
7 paź 2014 o 18:58.
szukamy , wciaz szukamy. szukamy swojej tosamosci, dowodu ze oni naprawde byli…