28 lipiec 2003
tureckie kazanie
Autor: elkaone. Kategorie: Moje wiersze; Wiersze poważne .
Markowi P.
zastępy bogów pchają się do wyjścia.
pełne gorączki oczy wypatrują
zburzonych świątyń podeptanych tronów
uroczych gajów w których zaskakiwać
lubili śmiertelniczki. wiatr rozwiewa widma
przekłute półksiężycem.
powietrze w krąg pachnie tysiącem przypraw.
drażniące zapachy nie dają siły.
słaby złoty deszczyk
cichutko wsiąka w chusty i zawoje.
tu nie urodzi się żaden Perseusz.
ląduje miękko czarodziejski dywan.
z kufra wi(b)rując od głosu fujarki
wąż się wyłania podobny derwiszom
wije się w słońcu wspominając Pana,
który przyczaił się cicho za drzewem.
Tylko Priap czasem poswawoli jak dawniej
a zmęczone panny owinięte upałem
obudzą się nagle z nieuchwytnym przeczuciem
rozkoszy niedoznanej, które zaraz pierzchnie,
spłoszone przenikliwym głosem muezina.
z tygla przemiany gdzie destylowano
po raz kolejny wszystkim Jedynego
przetopieni za wiarę ulecą na Olimp
mały bez ludzi. a wy zostaniecie sami.
Zaprawdę, lepiej wam było z Hermesem,
wy wszędobylscy kupcy. On by wam nie kazał
wpół przerwać targu, byście na dywanik
paść mogli bijąc pokłon w stronę Mekki.
i nieraz go wspomnicie z odrobiną żalu.
28.07.2003