11 listopad 2011
Carillon
Autor: elkaone. Kategorie: Moje wiersze .
Ułomnie próbujemy śpiewać nasze pieśni.
Nie, to one śpiewają nami, jak chcą,
lub nie śpiewają się wcale.
Marne z nas narzędzia. Melodia brzmi głucho
jak pęknięty dzwon, dopóki nie spodoba się pieśni.
Wtedy, o, wtedy słyszysz carillon w pełnej harmonii.
A ty, o czym byś mi zaśpiewał,
gdybyś mógł?
Komentarze (9)
kołodziejski:
12 lis 2011 o 10:13.
Na przykład o drodze do sklepu przez mroźny słoneczny poranek.
kołodziejski:
12 lis 2011 o 12:30.
ZAŁACZNIK DO CARILLONU
Wyszedłem z domu przed dziewiątą, a tam
słońce i mroźne powietrze, które tak lubią
chorzy na kilka chorób, bo takim powietrzem
łatwo im się zaciągnąć, łatwiej niż zwykle,
kiedy się duszą i w ogóle nie mają siły.
Szedłem przez zdrowotne zasoby dnia,
zaczynającego się niezbyt ciekawie,
ale już dawno przestałem się przywiązywać
do obietnic składanych przez poranek;
nie żebym sądził, że on kłamie i zwodzi,
nie, skądże znowu, w żadnym wypadku.
Tyle z tych wszystkich, rzeczywistych
i mniemanych obietnic, że zmarzłem,
bo prawdziwy mróz szczypał w policzki,
jak jakaś stara ciotka, która nie wie,
co powiedzieć. Poczułem się śmiesznie,
bo kto to widział, starego chłopa
szczypać w pracowicie ogolone pultony?
Wróciłem przed dziesiątą i tyle mogę
opowiedzieć: największy astmatyk
naszego osiedla z wyraźną przyjemnością
kupował dwie paczki Popularnych.
Dziś sobie pooddycha, pomyślałem,
i z tego wszystkiego nie kupiłem czegoś,
co miałem kupić. A później mi się
nie chciało wychodzić, bo już zmarzłem.
kołodziejski:
12 lis 2011 o 12:32.
My pleasure, jak mawia moja Przyjaciółka
emgie:
14 lis 2011 o 9:33.
nie takie marne Elu, jak widać
emgie:
14 lis 2011 o 10:52.
może mam wadę wzroku, ale tyle jeszcze widzę